ROWERY I INNE POJAZDY ELEKTRYCZNE - FORUM ARBITER

[sannis]

Jeden obraz wart tysiąca słów:












Dla tych co nie pogardzą słowem pisanym.
To jest mój drugi zelektryfikowany rower. Tym razem padło na fatbike’a. Po raz pierwszy fata zobaczyłem w wypasionym sklepie rowerowym w Cortina d’ Ampezzo, stał obok elektrycznego Haibika. Pomyślałem sobie wtenczas, że to trochę niedorzeczność jeździć na takich balonach. Bardziej interesował mnie elektryk, bo już miałem swojego. O zajściu zapomniałem i czytając forum w jednym z wątków kolega Tas napisał, że faty jakby naturalnie nadają się do elektryfikacji. Szukałem wówczas uniwersalnego roweru do mtb do jazdy analogowej i zacząłem zgłębiać temat balonioków. Okazało się, że opory nie są takie straszne, trakcja porażająca, opony trochę amortyzują a czasem podskakuje jak piłka. Jest wolniejszy ale charakter wszędołaza daje niesamowity fun. Absurdalne ceny tych rowerów zmusiły mnie do poszukiwań czegoś racjonalnego i tym sposobem sprowadziłem w normalnych pieniądzach setup (rama+ koła + opony) z Włoch. Trochę ryzykując stwierdziłem, że jak nie wypali to przerobię na elektryka. I tak po półtorej sezonu udanej jazdy analogowej postanowiłem rower przerobić na elektryka.
Teraz miałem już ściśle sprecyzowaną wizję, cel i oczekiwania. Rowery są zdecydowanie moim hobby od wielu lat, jeździłem na poziomce a na szosie robię ca. 1500km co sezon. Poprzedni rower elektryczny bardziej przypominał ekwiwalent motocykla, czyli jazda jazda na manetce bez wspomagania. I to słabego motocykla. A ja lubię popedałować, na rowerze ma się rozumieć. MTB ma to do siebie, przynajmniej tam gdzie je uprawiam (G.Sowie, G.Suche i G.Kamienne), że stromość podjazdów przyprawia o stan przedzawałowy, stawy pękają , mięśnie gotują się i trzeba złazić z roweru i wpychać czego nie cierpię. Jak powiedziała kiedyś M. Włoszczowska, że czasem się zastanawia dlaczego wybrała taką trudną dyscyplinę. To nie jest gładki podjazd jak na szosie gdzie nawet na stromym wolniej ale da się podjechać. Stąd oczekiwania miałem takie, że silnik ma mnie wspomóc w trudnych warunkach , zwiększyć średnią prędkość oraz dystans. Umożliwi to zjechanie z utartych szlaków w boczne ścieżki i eksplorację. Niby jest to możliwe na normalnym rowerze ale jak ktoś jeździ po górach to wie ile wysiłku kosztuje pobłądzenie czy poplątanie drogi. No i ostatnim celem miał być wygląd. Czysty bez tej plątaniny kabli, zębatek napinaczy i w miarę możliwości żeby finalnie nie przypominał skrzyżowania budy do psa ze skrzynką pocztową.
Ludzie mają błędne wyobrażenie o rowerach elektrycznych z jednej strony upatrując w nich namiastkę motocykla jak ja kiedyś, z drugiej traktując jako środek dla emeryta lub inwalidy. Trochę jest w tym prawdy, bo przecież z początku był szał i nadal jest na mocne i ciężkie rowery albo na babcine mieszczuchy. Tymczasem sprawa rowerów elektrycznych jest bardzo dynamiczna ale trochę klaruje się to, czym to ma być. Rower ma pozostać rowerem zaś elektryfikacja ma być takim elektronicznym dopingiem. Gdybym miał w kilku słowach powiedzieć jak to działa to bym porównał do kajaków i nurtu w rzece. Cały czas trzeba machać wiosłem ale woda cię popycha w dół rzeki.
Zatem baza do elektryfikacji już była pozostał wybór podzespołów. Naturalnie pierwszy wybór to Bafang middrive. Niestety w wersji pod fata występuje w najdroższych opcjach co przekraczało budżet. Mocno zastanawiałem się nad popularnym 9C ale jednak jest to spory kawał klocka. Bardzo dobrą opinię mają silniki przekładniowe w kole i poszedłem tym tropem. Od pewnego czasu jest dostępny silnik przekładniowy Bafanga dedykowany do fatbike’a o nominalnej mocy 750W. Nie ma za dużo informacji o nim na Endlessie ale Ci co go użytkują bardzo chwalą. Na ruskim forum porównują go do MACa. Mocy za dużo a co za tym idzie przyspieszeń, zrywności nie spodziewałem się, prędkości wielkich też nie oczekiwałem wystarczą rowerowe. Pierwsze odpalenie silnika z siodełkiem pod czterema literami nastąpiło w piwnicznym korytarzu. Efekt: ŁOOOOO HOOHOO. Chyba kurczę kupiłem za mocny sterownik, bo startuje jak dziki. Na drugi dzień objazd osiedla o 22, no jest czad silnik bardzo elastyczny. Podjazd pod metrowy stromy wał obok schodków, manetka na full i prawie postawiło mnie na plecy. No jest moc 2 razy większa niż oczekiwałem… Sam nie wiem czy to dobrze czy źle. Na trzeci dzień szybka wyrypa w teren, w górki. Wspomagam manetką, bo PASu chyba źle podłączyłem. Jest dobrze mały pobór mocy. Strome podjazdy? Ale takie naprawdę strome, silnik nawet nie zająknie się. I do tego jeszcze przyspiesza! Po prostu bajka. Niestety wróciły stare lęki. Ponieważ jak się jeździ fatem to się nie patrzy gdzie i po czym zaś obecnie na ścieżkach jest pełno sieczki z gałęzi i jedna wlazła między szprychę a przerzutkę i wygięło hak z wózkiem przerzutki. Mimo wkurzenia do domu wróciłem zadowolony, pozytywnie zmęczony i spocony bez tego uczucia zmordowania i obolenia. No i to tempo, bez ślimaczenia. Cel został osiągnięty. Jeszcze nie ogarnąłem PASu. Mam chiński sterownik KT z wyświetlaczem LCD3. Podłączone wszystko zgodnie ze schematami. I jak dłużej jednostajnie trzymam manetkę to się załącza tryb C cruise, nie wiem czy to tak ma być…

Silnik: przekładniowy Bafang 750W, waga ok 4,6kg.
Sterownik: KT 48V35A 12Mosfet
Bateria stara z lipo 12s10Ah
Skrzynka to osobny temat laminat epoksydowy, bez żadnego oklejania.

[tas]

Mam 80mm obręcze w swojej maszynce i fakt, nie patrzę po czym jadę, zupełnie odwrotnie niż na zwyczajnym kole

[Gregs]

[sannis]

[djmarcin56]

[Mikkonen]

Bardzo fajny ten silnik, z boku prawie nie widoczny bo chowa się za tarczą i zębatkami On pasuje tylko do fatbajków ?

[sannis]

[Gregs]

Tu masz pełną instrukcję: KT-LCD3

[sannis]

[toft]

Warto jeszcze podawać masę całości zestawu z kierowcą itd. Da to lepszy obraz całości. Ile silnik pobiera w szczycie? Jak oceniasz w porównaniu do mid?
Pozdrawiam.

[sannis]

[Saku]

Gdzie wyrwales takie felgi?

[sannis]

[Saku]

O szerokosc

[sannis]

A to ogólnie dostępne do fatbików, przód to włosko/chińskie a tył to chyba weinmann. "Malowanie" to po prostu folia termo, do testów w zasadzie, bo mi się nie za bardzo widzi.